Na oko wyglada jak puszysty mus, w który zapewne wtapia się zanurzony weń palec. Poruszanie jednak słoiczkiem, ba! jego odwrócenie do góry dnem nie powoduje najmniejszego nawet drgnięcia masy. Palec zanurzony w specyfiku nie zapada się, bo krem jest o dziwo twardy. Percepcja ulega więc chwilowemu zaburzeniu, nieprzygotowany na takie doznania przyszły użytkownik wpada w konsternację, by już po ułamku sekundy odczuć przyjemne rozpływanie się musu w ręce. Wystarczy więc nabrać pozornie miękkiej, a w rzeczywistości twardej masy, przyłożyć do ciała lub rozprowadzić w dłoniach, by jeszcze w tej samej chwili bez najmniejszego oporu sunąć po skórze, zostawiając tłustą, ale szybko wchłaniającą się i kompletnie nieuciążliwą warstwę. Uuuch, ale popłynęłam😀 Spróbujcie sami!
Szukając specyfiku na uniknięcie rozstępów w ciąży, ale takiego, który nie miałby w składzie żadnych świństw szkodliwych dla maluszka, a dodatkowo takiego, który byłby uniwersalny, służył do wypaćkania na wszystkich możliwych częściach ciała, zostałam z pełną głową i niemal pustym portfelem. Owszem, kupiłam ze dwa produkty o fajnych składach, ale ciagle coś mi nie pasowało i najczęściej była to cena. Poza tym gdy na opakowaniu jest napisane, że dany krem czy oliwka jest do zastosowania tylko na brzuch lub tylko na biust, baba dostaje małpiego rozumu i myśli, że musi wykupić pół sklepu, żeby tylko cycki nie obwisnęły albo na brzuchu nie pojawiły się szpecące paseczki. Zajmuje się wtedy masę miejsca w szafkach łazienkowych, a wystarczy przecież jeden słoiczek z magiczną mieszanką samych dobroci w środku, dodatkowo pachnący kakao!
Czego potrzeba do wykonania Ok. 400 g puszystego, kremowego balsamu do zadań wszelakich?
- 100g masła shea
- 100g oleju kokosowego
- 80g masła kakaowego
- Ok 15 łyżek oleju ze słodkich migdałów
Wszystkie składniki kupiłam tutaj:
Dodatkowo przyda się:- mikser kuchenny
- miska o wysokich ściankach
- garnek do kąpieli wodnej
- słoiczek na krem
Wykonanie:
1) Odmierzamy proporcje maseł i oleju kokosowego, rozpuszczamy wszystko w kąpieli wodnej do uzyskania płynnej konsystencji.
2) Ostudziwszy nieco tę mieszankę, dodajemy olej ze słodkich migdałów i mieszamy.
3) Wkładamy miksturę do lodówki na 30 minut. Można o niej zapomnieć i wyciągnąć po 60 minutach 😊.
4) Mikser w ruch: ubijamy jak śmietanę. Może się okazać, ze konsystencja będzie mało puszysta. Wkładamy w takim razie mieszankę do lodówki na kolejne 30 minut, po czym znów ubijamy, aż do uzyskania konsystencji majonezu.
5) Mus przekładamy do słoiczka i cieszymy się organicznym, naturalnym i własnoręcznie zrobionym kosmetykiem.
Kilka uwag: tak przygotowany mus można dobrowolnie modyfikować: można użyć samego masła shea lub nie dodać masła kakaowego. Ważnym jednak krokiem do uzyskania konsystencji kremowego musu jest dodanie na każde 100g twardego masła ok. 5 łyżek jakiegokolwiek oleju (zamiast migdałowego może być lniany, albo i oliwa z oliwek). Świetnie sprawdzą się także naturalne olejki zapachowe, jeśli chcemy, by nasze masło pachniało lawendą, różą, grejpfrutem czy np. jaśminem. Gdybym taki robiła, Wybrałabym jednak prawdziwe olejki eteryczne, a nie te aromatyzowane. Podobnie jeśli chodzi o same masła - osobiście używam wyłącznie tych nierafinowanych, które dodatkowo dłużej wytrzymują bez dodawania jakichkolwiek konserwantów, choć dodanie witaminy E (w roli konserwantu) choćby z kapsułek dostępnych w aptece na pewno by im nie zaszkodziło.
Do mojego masła nie dodałam żadnych kompozycji zapachowych - masło kakaowe daje wystarczający, choć łagodny aromat, poza tym nie jestem specem od wpływu olejków eterycznych na dzidziusia w brzuchu, wiec stawiam na bezpieczeństwo. Smaruję się codziennie i smaruje wszystko, jak leci: brzuch, uda, pośladki, piersi, ręce, nogi, stopy, usta… czasem i twarz machnę, jak się rozpędzę. Ale na twarz mam coś innego, o czym napisze innym razem. Aaaa, i maluszka tez mam zamiar tym smarować, a co! Jeden specyfik - wiele zastosowań, czyli to, co leniuchy lubią najbardziej.
Enjoy 😊
wow, musze zrobić
OdpowiedzUsuńpolecam ;-)
UsuńNie brzmi to jakoś skomplikowanie. Warto się skusić na samodzielne wykonanie kosmetyku.
OdpowiedzUsuńOtóż to! wiesz, co jest w składzie i wiesz, że to same dobrocie ;-)
Usuńsuper! uwielbiam domowe kosmetyki! a konsystencja aż chciałoby się spróbować ;)
OdpowiedzUsuńkonsystencja robi cały krem :D
UsuńJeszcze nigdy nie robilam wlasnego masla - ale moze faktycznie warto sprobowac :)
OdpowiedzUsuńEkstra! Nie wiedziałem, że kosmetyki można samodzielnie robić :D
OdpowiedzUsuńChyba trochę pójdę na łatwiznę i sobie sprawię samo masło shea (czy to ze zdjęcia jest dobre do samodzielnego stosowania)?
OdpowiedzUsuńOczywiście. Samo masło shea będzie jednak dość twarde i "mało przyjazne". Warto je chociaż potraktować w kąpieli wodnej i potem dopiero przelać do słoiczka. Ciągle nie będzie miękkie i kremowe, ale już bardziej zdatne do użytku ;-)
UsuńZbierałam się ponad miesiąc, ale w końcu dzisiaj zamówiłam składniki z tej strony i czekam aż przyjdą :) mam nadzieję, że wyjdzie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńsuper! Czekam na relację ;-)
Usuńwarto czytać takie blogi świat od razu staję sie piekniejszy !
OdpowiedzUsuńfajnie napsiane
OdpowiedzUsuń